Akcja stolec.
Oczywiście
Oczywiście trzeba było ruszyć tyłek w sobotę, choć pogoda nie zachęcała. Wyjechałem standardowo w kierunku Dobrej. Potem Buk i skierowałem się do Niemiec. Niemieckie wsie świecą pustkami. Wszystko uporządkowane, żadnych śmieci. Tylko gdzieniegdzie zobaczymy patrol Polizei i Frau Mueller w czapce z wiszącym pomponem porządkującą ogródek. Kurczę, nie wiem jak to jest... Jak tylko przekroczyłem granicę wyszło słońce, pojawiły się bociany i bażanty. Miałem już dość tego ich Ordnung i postanowiłem skierować się do naszej pięknej ojczyzny. Zatęskniłem za śmieciami w lasach, walającymi się workami, gruzem itd. Droga do Polski, choć niedługa i jak przystało na Schengen obfitowała w zasieki i wieże strzelnicze. Pomknąłem więc ścieżką chyba nie należącą do nikogo...
Oczywiście wylądowałem w jakiś bagnach, ale już czuć było pełną piersią, że zbliżam się do Polski. I tak, nie pomyliłem się. Zmysły mnie nie zawiodły, gdyż oczom mym ukazał się...
Aby to uczcić walnąłem pepsi i zjadłem batona ze Stolca. Pyyyychota, a ile sił mi dał! Pojechałem więc do Myśliborza Wielkiego i strasznie mnie ta miejscowość zauroczyła. Potem do Nowego Warpna pozwiedzać i dalej nad Zalew Szczeciński.
Z cyklu legendy bikingu
Powrót, a jakże, przez Stolec, gdzie śmignął mi jakiś biker. Próbowałem gonić, ale no byłem już na 90km i złapał mnie ostry kryzys energetyczny. Poza tym to na prawie flaku jechałem, bo pompkę połamałem dzisiaj. Zresztą... co ja się tłumaczę, dupa ze mnie. Powinienem sobie teraz pluć w brodę. Dokulałem się ledwo ledwo do Buka i no proszę... Czy ktoś jeszcze to pamięta? Niestety to już nie ten smak dzieciństwa, gdzie po meczu osiedlowym szło się do blaszaka raczyć się cudownym smakiem oranżady.
Powered by Google
Album
Aha... Dzisiaj trzymamy kciuki za Roberta. Coś mi się wydaje że podium będzie :)