Sentiescu osłabiony. Cały dzień
Niedziela, 19 sierpnia 2007
· Komentarze(1)
Kategoria _Giga, Fajne, 2007 Rumunia
Sentiescu osłabiony. Cały dzień marudzi. Od Bicaz do wąwozu wioski są jakby umarłe. Puste, pozamykane sklepy.
Za to wąwóz imponujący, ale nie wiem czy warty zwiedzania. Tabuny turystów. Co chwilę stawaliśmy w korkach.
Lacu Rosu - jedna wielka komercja. Jezioro powstało po osuwisku ziemi w 1837 roku. Teraz jest tam kramik na kramiku. Dorośli ludzie męczący raki czy sikający do jeziora. Żenada.
Spotykamy dwóch bikerów z Rumunii. Jeden z nich coś tam duka po angielsku. To już chyba czwarta osoba w tym kraju. Chwalą się, że mieszkają 200km stąd. Ja się chwalę że przejechałem prawie 1700km i miny im rzędną. Długo nie pogadaliśmy bo odstawiłem ich na podjeździe jak młodych. W dodatku z 25kg przyczepka. :D Podjazd ciągnie się na przełęcz Pangarati (1256m). Na serpentynach całkiem daję radę, przełożenie 2:5, średnia to ok 15kmh. Sentiescu dziś za bardzo nie może ale i tak walczy. Na szczyt wjeżdża po 13min.
Potem zjazd. Coś pięknego. Słońce, ostre zakręty i te denerwujące, trąbiące dacie. Przejeżdżamy przez Gheorgheni i kilka wiosek, a pogoda się psuje. Deszcz i burza łapie nas na 7km podjeździe. Ale jedzie się i tak pięknie. Nic nie słychać tylko szum opon. Senti dobrze przesmarował łańcuchy to i siwy pogina twardo w chmury. Asfalcik też gładki. Cudo. Potem zjazd. Deszcz znowu zaczyna padać. 15-17km w dół. Jesteśmy cali mokrzy, w dodatku wyziębieni od wiatru. Nie czujemy już stóp, ale szybko znajdujemy polankę 3km od Praid. Cyk, cyk namiocik, ciepłe ciuchy. Na kolację makaron z cebulką, papryczkami i sosem Bernaise. Pychota. Do tego salami i czekoladka.
Mapa wyprawy
Link do Albumu ze zdjęciami
Album zdjęć Sentiego
Za to wąwóz imponujący, ale nie wiem czy warty zwiedzania. Tabuny turystów. Co chwilę stawaliśmy w korkach.
Lacu Rosu - jedna wielka komercja. Jezioro powstało po osuwisku ziemi w 1837 roku. Teraz jest tam kramik na kramiku. Dorośli ludzie męczący raki czy sikający do jeziora. Żenada.
Spotykamy dwóch bikerów z Rumunii. Jeden z nich coś tam duka po angielsku. To już chyba czwarta osoba w tym kraju. Chwalą się, że mieszkają 200km stąd. Ja się chwalę że przejechałem prawie 1700km i miny im rzędną. Długo nie pogadaliśmy bo odstawiłem ich na podjeździe jak młodych. W dodatku z 25kg przyczepka. :D Podjazd ciągnie się na przełęcz Pangarati (1256m). Na serpentynach całkiem daję radę, przełożenie 2:5, średnia to ok 15kmh. Sentiescu dziś za bardzo nie może ale i tak walczy. Na szczyt wjeżdża po 13min.
Potem zjazd. Coś pięknego. Słońce, ostre zakręty i te denerwujące, trąbiące dacie. Przejeżdżamy przez Gheorgheni i kilka wiosek, a pogoda się psuje. Deszcz i burza łapie nas na 7km podjeździe. Ale jedzie się i tak pięknie. Nic nie słychać tylko szum opon. Senti dobrze przesmarował łańcuchy to i siwy pogina twardo w chmury. Asfalcik też gładki. Cudo. Potem zjazd. Deszcz znowu zaczyna padać. 15-17km w dół. Jesteśmy cali mokrzy, w dodatku wyziębieni od wiatru. Nie czujemy już stóp, ale szybko znajdujemy polankę 3km od Praid. Cyk, cyk namiocik, ciepłe ciuchy. Na kolację makaron z cebulką, papryczkami i sosem Bernaise. Pychota. Do tego salami i czekoladka.
Mapa wyprawy
Link do Albumu ze zdjęciami
Album zdjęć Sentiego