W poszukiwaniu guza

Sobota, 13 listopada 2010 · Komentarze(2)
Co dzisiaj?

Najpierw gleba z nurkowaniem w kałuży. Jesienne ścieżki są na tyle zdradzieckie, że spod warstwy liści i wody nie widać krańca kostki brukowej. W efekcie wylądowałem w dość głębokiej kałuży, przez co but był cały przemoczony, spodnie i kurtka, a jakże! Szczęśliwie plecak foto przeżył.

No właśnie. Po co go zabrałem? Sam nie wiem, taka słota, że odechciewa się wszystkiego. Balast 5 kilowy na takim dystansie, faktycznie jest balastem. Zbędnym.

Później było dużo śmigania po lesie. Zmęczyłem się jak w poniedziałek w pracy, z tym że fizycznie, psycha dziś odpoczywała. Pokręciłem się tu i ówdzie, w poszukiwaniu okularów (nadzieja matką głupich). I tym razem planowo wyjechałem w Radzimiu. Krótki śmig szoską i ponownie do lasu. Tam zrobiłem pętelkę i dość zaskakująco wylądowałem na szosie do Reska.



Było już około pierwszej, więc trzeba było nadgonić czas. Dojechałem do Reska, a później już poważnie wymęczony zrobiłem pętelkę wzdłuż opuszczonego lotniska. Szoską dojechałem do obskurnych Płot, czy tam Płotów. Tam, nie mogłem znaleźć duktu do Potulińca i za karę zrobiłem rundkę asfaltem przez Łęczną do Wołowca. Wystarczyło tylko skręcić w lewo a nie prawo...

Ale tam. Ciemno sie robi, a przede mną jeszcze z 15 km. Na szczęście przez Miętno do Nowogardu droga już prosta. Na koniec dokręcenie ostatniego kilometra. Ledwo, ledwo. Dojechałem.



Dzisiejsza stówka chyba jedna z najcięższych.

Komentarze (2)

No ładny dystans jak na taką kiepawą pogodę ;]
Pozdr.

sikor4fun-remove 21:49 piątek, 26 listopada 2010

No co Tam Bartku zajrzałem tu do Ciebie i co widze? Siwy dalej stówki pociska:D ja poza ruszeniem tyłka do sklepu, centrum i na uniwerek niestety nigdzie nie śmigam. Właściciel zmusił mnie (groźbą że wyrzuci mnie z pokoju) do trzymania roweru pod wiatą na zewnątrz. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Linki, fajki, łańcuch... już po miesiącu wszystko zaczyna rdzewieć od deszczu i zerowych temepratur. Pierwsze co trzeba będzie zrobić po powrocie do Polski to rozebrać rower i wszystko wymienić na nowe. A tak pozatym siwy to umnie... hm no jak to na erasmusie, fajnie jest :) robie za mechnika w domu. Ciagle ktos przychodzi z prośbą bo sie wieść rozniosła że coś tam wiem na temat rowerów i zawracają gitare z byle pierdółką. Ogólnie to np. francuzi na początku poprawnie koła nie umieli napompować! Ale są i poważniejsze zlecenia jak wymiana sterów bo kolega wyrżnął po pijaku w krawęznik z takim impetem że poszły obie felgi i pękła nakrętka od sterów. Ponadto wymiana łańcucha za pomoca młotka i gwoździa to już u mnie standard tu :D Złożyłem i sprzedałem tu już 3 rowery - w sumie z niczego... tu się jakąs rame znalazło na śmietniku, tam jakieś koła lezały w graciarni u kogoś na podwórku, tu cos jeszcze gdzie indziej... :) lece spać. trzymaj sie

klikus 01:29 wtorek, 23 listopada 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa eczon

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]