No tragedia. Ja myslalem ze Senti pokaze sie z jakas forma na wiosne a tu jakbym z dziewica jechal. Co chwile musialem na niego czekac. Srednia chyba najgorsza w tym roku. No moze na sniegu mialem gorsza. Do tego pech mnie nie opuszcza i przy predkosci jakies 16kmh najechalem na patyk, ktory wygial mi niezle wozek przerzutki. Tak wiec potrenowalem dzisiaj ale chyba tylko nerwy :p Gorzow->Wojcieszyce->Nierzym->Santoczno->Przyłęg->Zdroisko->Santoczno->Wojcieszyce->Gorzow. Oczywiscie jak to zwykle bywa, Bartosz przyciaga wilczury z lasu. Chlopak jednak lepiej spisal sie potem w pubie.
To ja:
Senti przedziera sie przez singletrack w zagajniku kolo Przyłęga:
Zreszta ja tez.
Kosciół w Santocznie
Oraz widok na moja dzielnice
Komentarze (4)
Spoko znamy się nie od dzis i przywykłem, że Siwy na wszystko narzeka ;) A dystans 80,15km, który zrobiłem (bo jechalem jeszcze do Siwego tj. z Wieprzyc na Manhattan i z powrotem) uważam za całkiem przyzwoity jak na pierwsze jezdzenie na bike'u po 5,5 miesiecznej przerwie i 2,5 miesiecznej ciagnacej sie w nieskonczonosc sesji egzaminacyjnej ;) Chociaz dupa mnie boli dzis niezle, a wczoraj umieralem juz jakies 20km przed koncem wycieczki :p Spoko, jakos wroce do formy i mam nadzieje ze bedzie lepiej. Pozdro
Ehh, to trzeba przezyc. W tamtym roku kolega jeszcze podjezdzal na Hale Szrenicka, a teraz... mniej wiecej podobnie jezdza emeryci na działki :) tylko ze az tak sie nie meczą. Nie, Bartosz? :p
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)