Raniutko z Lenką wstaliśmy, opatuliliśmy się w fatałaszki i wyciągnęliśmy rowerki przed klatkę. A tam pada. Wszędzie mokro, pełno kałuż. pogoda więc idealna na coroczny, spontaniczny wyjazd do Międzyzdrojów. Pomijając osiołka z PKP, to wycieczka obfitowała w przeróżniste zwierzątka. Było np. takie co robiło myyyyuuuuuu
Było kilka leni, co się nawet nie ruszyły
I dwa ryjki i dziubki
Następnie tempem spacerowym pojechaliśmy do Warnowa
drogą, o taką:
Dojechaliśmy do Wisełki, a tam zjedliśmy świeżuteńkie pierniczki i różową świnkę
Z Wisełki, standardowo, plażą do Międzywodzia. Nie było prawie nikogo.
No i tyle. Z powrotem Milenkę dosięgła kontuzja kolana, ale jakoś się dokulaliśmy do Warnowa. Przy okazji spadł mi licznik na podłogę i zmarł... Mój nastrój więc się zmienił na grobowy, ale Lenka zrobiła mi później przepyszne spaghetti więc się trochę mi polepszyło. Przecież najważniejsze są w życiu wrażenia :) A było fajno.
Komentarze (3)
Morze! :D Pohasałbym po plaży trochę. :)
"Przecież najważniejsze są w życiu wrażenia" - DOKŁADNIE TAK!
Napewno wiało masakrycznie :D widzoc po fotach. Źuberki kiedyś musze fotke zrobić w puszczy niepołomickiej, robin powiadał że ino można zobaczyć jak jest pora śniadaniowa tylko póżniej idą w głąb puszczy:D Jak zawsze udane foty:D Pozdr
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)