Oczywiscie caly dzien lalo. Jednak wieczorem przestalo, to i ja wylonilem sie z norki i cyk pognalem do Etne. Potem jeszcze do Stødle zobaczyc kosciolek i powrot ta sama droga. Przy okazji przetestowalem sobie nowe dlugie obcisle gay-look :/ spodenki. Fajne, ale ciagle troche za cieplo na nie chyba.
Ciag dalszy brzydkiej pogody. Tak to juz tu jest, ze jak sie zaciagna chmury to na 2 tygodnie, a jak pada to wlasciwie leje. Ale w koncu tylek jakos udalo mi sie ruszyc, choc nie mialem pomyslu gdzie by tu pojechac. Wybor padl poczatkowo na Nes, gdzie mialem dojechac na koniec polwyspu, co mi sie nie udalo. Potem pojechalem do Kyrping. Na pierwszym podjezdzie czulem, ze dzis nie jest to moj szczesliwy dzien. Dodatkowo, musialem sie wrocic, bo nie jest tu w zwyczaju stawianie znakow zakazu poruszania sie rowerem za wczasu, tylko dopiero wtedy, gdy na prawde nie mozna tego robic. Na przyklad mozna jechac kilka kilometrow piekna szosa, gdy nagle pojawia sie tunel i znak zakazu. Jako ze nie ma stad alternatywnych drog (pionowa sciana na kilkadziesiat metrow i przepasc do morza), trzeba sie ta sama droga wrocic.
Kyrping
Z tego samego powodu z miejsca zamieszkania mam wlasciwie tylko 2 drogi w swiat (ten podjazd do Kyrping i przez Etne). Obie juz przejechalem, ale jest jeszcze prom do Matre i Utåker. To innym razem, jak nabiore sil. Relacja mam nadzieje wkrotce.
Dalej, wrociwszy sie do Kyrping i Håland, zjechalem piekna waska i kreta drozka do Frette i pojechalem na druga strone jeziora Stordalsvattnet.
Na koniec zostal mi straszny podjazd z Håland, ale widoki za to wszystko rekompensowaly
Pobilem tez dzisiaj rekordzik predkosci. Jechalem dzis dwukrotnie z pedkoscia powyzej 70km/h. Piekne uczucie, tylko przelozen zabraklo. Max speed wynosi obecnie 71,83km/h i tym razem chyba jednak zostawie sobie go na nastepny rok. Chyba...
A... jeszcze jedno... Najfajniejsze jest uczucie jak sie jedzie waska droga, pelna zakretow z predkoscia 60km/h, gdy nagle na drodze pojawia sie tunel. Nagle sie nic nie widzi tylko jasna plame przed soba i rozlega sie taki fantastyczny halas :)
Postvegen to stara droga pocztowcow prowadzaca ze Stavanger do Bergen. Odcinek od Skånevik do Etne mozna przejsc w 3 godziny. Postanowilem tam zajrzec :)
Na szczyt gory prowdzi szeroka, kamienista droga ale cholernie stroma. Cos jak na Sniezke spod Wang ale usiana kamieniami. Fajnie. Mimo wszystko postanowilem zaliczyc ja z buta, bo w razie czego nie mialby mnie z niej kto pozbierac. Oczywiscie niektore odcinki przejechalem. Oczywiscie sie tez wywalilem :D
Pozniej droga sie zmienila na lepsza...
... i widoki tez
wiec zostawilem rower i poszedlem jeszcze wyzej
i jeszcze wyzej...
widoki mnie rozleniwily do tego stopnia, ze postanowilem zrobic sobie maly piknik na szczycie - bananek i czekoladka.
I potem nie moglem juz znalezc roweru. Lazilem po gorach gdzies z godzine. Wszedzie wrzosowiska i bagna. W koncu go jakos odnalazlem i...
Dzis pogoda niepewna, wiec zadnej porzadnej wycieczki nie odbylem. Ale i tak widoki rewelacyjne. Størdalsvatnet
|
Mala przerwa na wielkim kamieniu wpadajacym wprost do Skånevikfjorden
Jak przyjechalem to czekala na mnie goraca sauna, zimny basen i rownie chlodne piwko. Traska: Skånevik->Håland->Frette->Øyno->Frette->Håfoss->Stødle->Etne->Aksland->Skånevik
Ostatnio zrobiłem się jeszcze bardziej leniwy i jakoś brak mi motywacji do jeżdżenia. Ale jak już gdzieś pojadę, to bardziej turystycznie. Lubię eksplorować nowe miejsca i uwieczniać je na fotografiach. Czasami się ścigam, ale bez żadnych sukcesów, ot tak dla rozrywki i zaspokojenia głodu rywalizacji. Mój fetysz to podjazdy, gubienie się w lasach, lądowanie w bagnach :)